środa, 30 stycznia 2013

Hiszpania od kuchni - Natillas

Szukając pomysłów na urozmaicenie dziecięcych podwieczorków przypomniały mi się hiszpańskie natillas. Będąc w Hiszpanii nie bawiłam się (a szkoda!) w domowej roboty, tylko kupowałam ulubione w sklepie. Natillas są zbliżone do polskiego budyniu, jednak mają delikatnie inną konsystencję, smakują inaczej i są hiszpańskie. Mnie osobiście budyń nigdy nie pociągał, choć może dlatego, że próbowałam tylko taki z torebki. A natillas uwielbiam!

Natillas są bardzo popularnym hiszpańskim podwieczorkiem. Jest to gładki mleczny krem z domieszką cynamonu, podawany najczęściej z herbatnikami galletas María. Dziś zrobiłam po raz pierwszy i wyszły przepyszne. Nawet mąż Hiszpan miał rozanieloną minę i dopytywał, czy niedługo przygotuję znowu. Tylko ciastek odpowiednich nie miałam, więc ratowałam się lodowymi wafelkami.

I tylko zdjęcie kiepskie, bom warunków oświetleniowych żadnych nie miała.


Składniki (na 3-4 porcje w zależności od wielkości naczyń):

4 łyżki cukru
3 żółtka
1 łyżka mąki kukurydzianej
0,5 litra mleka
kawałek laski cynamonu
kawałek skórki cytryny
cynamon mielony
herbatniki

W Hiszpanii natillas zwykle będą towarzyszyły galletas María. Są to okrągłe herbatniki, w Hiszpanii bardzo często podawane dzieciom na podwieczorek. W Polsce chyba najlepszym odpowiednikiem będą Petit Beurre (Jutrzenki;-)) lub BeBe.

Przygotowanie:

W dużej misce zmiksować cukier, mąkę, żółtka i mleko. Następnie przelać do garnka, dodać laskę cynamonu i kawałek cytryny. Gotować na dużym ogniu cały czas mieszając, aż do zagotowania.

Zdjąć z palnika, wyjąć cynamon i skórkę cytryny, nalać do odpowiednich naczyń. Natillas podajemy zwykle w miseczkach glinianych, ceramicznych bądź kamionkowych. Odstawić do ostygnięcia.

Do każdej miseczki włożyć po herbatniku (ma przykryć krem), posypać cynamonem, wstawić do lodówki. Podawać schłodzone.



A na koniec z białek zrobiłam bezy - jutro będzie eton mess na podwieczorek. Tak po brytyjsku, trzeba klimaty w kuchni zmieniać;-)

czwartek, 24 stycznia 2013

Głosowanie rozpoczęte!

Wszystkich chętnych do oddania głosu na mojego bloga zapraszam do chwytania za telefon :-) Uwaga, nie ma nic darmo! Koszt sms to 1,23zł.

Blog startuje w kategorii „LifeStyle” (no comment...).

Głosujemy wysyłając SMS pod numer:

7122

o treści:

C00227

(C zero zero dwa dwa siedem)

Głosowanie smsowe potrwa do 31 stycznia do godziny 12:00. Z góry dziękuję za wszystkie głosy!!!

sobota, 12 stycznia 2013

O świętach po świętach

Święta święta i po świętach, a na blogu ani słowa o bożonarodzeniowych zwyczajach. Na swoje usprawiedliwienie mam dwie całkiem niezłe wymówki - po pierwsze jako matka rodzicielka ostoja domowego ogniska przedświąteczny czas spędziłam na wymyślaniu, szykowaniu, gotowaniu, pakowaniu, robieniu z dziećmi ozdób choinkowych (tak, tak!), ubieraniu choinki, gotowaniu, sprzątaniu, gotowaniu. A jak już przyszły święta, to leniłam się za wszystkie czasy, ot co! A druga wymówka to taka, że... ja po prostu wolę polskie Boże Narodzenie. Choć końcówka świątecznego okresu jest zdecydowanie sympatyczniejsza w Hiszpanii. I to opóźnienie nie jest znowu aż takie duże zważywszy, że w Hiszpanii święta skończyły się dopiero tydzień temu.

Ale po kolei...

Hiszpańskie święta różnią się od polskich chyba pod każdym względem. Dniem równie ważnym jak Wigilia jest 6 stycznia, prezenty przynoszą wówczas Trzej Królowie (Los Reyes Magos). 6 grudnia dzieci nie znajdują nic pod poduszką (ani w bucie czy skarpetach). Tradycyjną dekoracją bożonarodzeniową jest szopka betlejemska (Belén). Nie piecze się pierniczków, za to przez długie tygodnie na sklepowych półkach królują polvorones, turrones, marcepany i inne słodkości, o jakich w Polsce nawet nam się nie śniło. A 26 grudnia nie jest dniem wolnym.


Dla mnie, Polki przyzwyczajonej do odświętnej Wigilii, z opłatkiem, siankiem pod obrusem, dwunastoma postnymi potrawami, prezentami od aniołka pod choinką, wspólnym śpiewaniem kolęd i długim długim biesiadowaniem, hiszpańska Wigilia nie ma za wiele uroku. Choć jedzenie jest pyszne, podawane potrawy są tak różne od naszych polskich, że z trudem idzie mi odnalezienie w nich wigilijnego charakteru. Często podawane jest mięso (jagnię lub indyk), może zagościć droga ryba albo owoce morza. Długo się przed hiszpańską Wigilią wzbraniałam, a po jedynej, jaką spędziłam, postanowiłam stawać na głowie i nawet w Hiszpanii Wigilie organizować polskie.

I tak się stało (choć w Londynie), wbrew upodobaniom smakowym męża Hiszpana. Wigilię mieliśmy polską, z jedynie lekkimi hiszpańskimi akcentami, w postaci cavy i innych hiszpańskich bożonarodzeniowych słodkości. Tak, od kilku lat nie wyobrażam sobie świąt bez moich ulubionych hojaldradas!

A obok choinki mamy zawsze szopkę. Hiszpanie potrafią budować niesamowite Belén. Co roku w wielu miejscach organizowane są konkursy na Belén, a zwycięskie konstrukcje często zajmują powierzchnię kilku metrów kwadratowych. Tworzone są całe miniaturowe wioski, dużo postaci i zwierząt, bieżąca woda, światełka. I gdzieś tam ukryta stajenka z małym Jezuskiem, Maryją i Józefem. Zwykle domowe szopki rozrastają się z roku na rok. Kupowane są nowe figury, nowe domki. My jednak póki co postawiliśmy na praktykę i w domu mamy Belén z Playmobile, bo i takie są dostępne w Hiszpanii. Zaczęliśmy od tradycyjnych figurek, ale swój pierwszy sezon Józef i Maryja zakończyli bez rąk, wół bez rogów, a osioł bez głowy. Chyba tylko dzieciątko Jezus nie ucierpiało w codziennych spotkaniach z półroczną Natalelką.


W Wigilię pod choinką dzieci nie znajdują prezentów, tradycyjnie dostaną je dopiero od Trzech Króli. Jednak od jakiegoś czasu również w hiszpańskie zwyczaje wdziera się postać św. Mikołaja (Papá Noel). Jednak prezenty zostawia w nocy, dzieci więc znajdą je pod choinką dopiero w I dzień świąt. Nowy zwyczaj, choć zawdzięczany głównie globalizacji, ma również wymiar praktyczny - dzieci mogą spędzić całe ferie świąteczne na zabawie prezentami.

Zaletą hiszpańskich świąt jest to, że są dłuższe. Gdy po powitaniu Nowego Roku w Polsce trwa po prostu zima, w Hiszpanii nadal trwają święta. Wszyscy czekają na wieczór 5 stycznia, kiedy to do kraju przyjadą Trzej Królowie (Cabalgata de Reyes Magos), którzy w nocy zostawią pod choinką prezenty. A w ich święto - 6 stycznia - cała rodzina spotka się przy uroczystym obiedzie.

6 stycznia jest też wyjątkowo smaczny ze względu na tradycyjny Roscón de Reyes - uzależniające drożdżowe ciasto, specjalnie na ten dzień szykowane. Podawane samo, z kremem lub bitą śmietaną, zawiera ukrytą miniaturową figurkę. Kto na nią trafi, będzie miał szczęście w Nowym Roku. Coś w tym musi być - mam na swoim koncie już cztery odnalezione figurki i zdecydowanie wiodę szczęśliwe życie. Roscón de Reyes jest podstawą dnia Trzech Króli. Jest tak ważny, że... podano mi go nawet na śniadanie w szpitalu!

Nie sądzicie, że to miłe zakończenie okresu świątecznego?


A, i na koniec jeszcze jedna wyższość świąt w Hiszpanii - wiecie, że tam mandarynki smakują właśnie tak, jak pamiętamy z dzieciństwa?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
meta name="sznurkownia-site-verification" content="f17d2c46d29511e191278376"